Wypowiedzenie przysłowiowego „tak” na ślubnym kobiercu poprzedzone musi być spełnieniem kilku formalności i złożeniem przewidzianych prawem dokumentów. Cała procedura została dokładnie opisana w cyklu ,,ślubne kroki” na naszej stronie internetowej. Celem niniejszego artykułu jest bardziej kameralne ujęcie przedmiotowej problematyki.
Pierwsze ceremonie zawarcia związku małżeńskiego, które prowadzimy jako świeżo upieczeni kierownicy/zastępcy kierownika Urzędu Stanu Cywilnego zazwyczaj zapadają nam głęboko w pamięci. Pamiętam ją doskonale. Byłem mocno stremowany, bardziej niż młoda para. Liczne grono gości. Zdawało mi się, że wszyscy czekają na potknięcie z mojej strony. Miałem pot na plecach i sucho w gardle. To był jeden z najcięższych egzaminów w moim życiu.
Trochę tremy to jednak nieodłączny element ceremonii i pracy urzędnika stanu cywilnego, który jest po części reżyserem i aktorem uroczystości. Wbrew pozorom nie wolno nam popaść w rutynę. Do każdej pary trzeba mieć inny stosunek i stworzyć jej odpowiedni klimat. Inaczej przemawiamy do osób młodych, inaczej do par zaawansowanych wiekiem, a jeszcze inaczej, gdy na sali gościmy ludzi ze świata polityki czy sztuki. Zwłaszcza tych ostatnich nie zaskoczymy oryginalnością przemowy. Tu raczej należy poprzestać na spokojnym, urzędowym, ale i kameralnym tonie uroczystości.
Zdarza się, że panna młoda z przejęcia nie jest w stanie wypowiedzieć przyrzeczenia małżeńskiego, ale bywa też, że panowie nie umieją ukryć drżenia głosu czy rąk przy składaniu podpisu na akcie małżeństwa. Wzruszenie i łzy to nierzadki gość na ślubnym kobiercu. Nam, prowadzącym ceremonię, również udziela się atmosfera uroczystości. To jednak nasza postawa, opanowanie, a nawet ton głosu mają służyć temu, by młodych uspokoić, żeby ustało drżenie rąk, kolan i bukietów. Trochę zdolności reżyserskich przydaje się zarówno wtedy, gdy młoda para jest zbyt stremowana, jak i wtedy, gdy zachowuje się zbyt swobodnie.
To szczególna i wymagająca profesja. Nie wolno nam okazać zmęczenia czy tremy. Wręcz przeciwnie - naszą rolą jest wprowadzenie odpowiedniej atmosfery, by nowożeńcy przestali się denerwować, a jednocześnie czuli doniosłość chwili. Dla nas jest to już któraś z kolei uroczystość, dla nich najczęściej ta jedna jedyna.
Ślubów udzielamy nie tylko w USC ale i poza jego siedzibami, kiedy jedna ze stron z przyczyn obiektywnych nie jest w stanie złożyć oświadczenia w lokalu urzędu np. w domach, szpitalach a nawet więzieniach. Niekiedy są to ludzie chorzy czy wręcz umierający, którzy w tej ostatniej chwili chcą zawrzeć związek małżeński, zalegalizować konkubinat. Jest to również podyktowane troską o partnera i dzieci zrodzone z tego związku.
Udzielamy ślubów również parom mieszanym i cudzoziemcom. Kiedyś był okres małżeństw polsko-szwedzkich. Potem nastał okres licznych małżeństw polsko-arabskich i polsko-rosyjskich. Teraz panuje duża rozmaitość. Nasze panie i panowie biorą sobie małżonków tak ze Wschodu jak i z Zachodu. Mamy na salach przegląd wszystkich narodowości. Są Niemcy, Amerykanie, Skandynawowie, Włosi, Wietnamczycy, Koreańczycy, ogólnie rzecz biorąc - ze wszystkich stron świata. Takie śluby muszą być udzielane w asyście tłumacza zarówno dla zrozumienia ceremonii przez wszystkie osoby obecne na sali jak i skuteczności złożonych oświadczeń woli. Mamy nadzieję, że gościnne sale nowo wyremontowanych Pałaców Ślubów oraz pozostałych siedzib Urzędu Stanu Cywilnego m.st. Warszawy, usytuowanych w Ratuszach Dzielnicowych, spełnią oczekiwania nowożeńców i gości..
Być może ta garść refleksji w połączeniu z informacją merytoryczną zawartą w artykułach publikowanych na naszej stronie internetowej, przybliży Państwu charakter zawodu urzędnika stanu cywilnego jako profesji, która po części zdaje się wykraczać poza przyjęty stereotyp pracownika administracji, postrzeganego często jako skostniałego biurokratę.
Jacek Tyciński